Mykwa w Tarnowie

Mykwa w Tarnowie, fot. Rita Miernik dla 'Smutne synagogi’
Razu pewnego, w nie tak odległej przeszłości przebywałam w Krakowie i oprócz przygody ze zgubieniem mojego kejefsiczka przez kierowcę ubereatsa, zażyłam również kuracji kulturą. Wystawa w Żydowskim Muzeum Galicja dotycząca żydowskiego rysownika Jana Szancera, który zdobił kultową „Akademię Pana Kleksa” porwała mnie bez reszty. Rozochocona tym, przeszłam w głąb sali i czekałam na więcej kolorowych, bajkowych bodźców. Dostałam narrację o Holokauście.

Odsetek żydowskich mieszkańców miasta przed IIWŚ, wyk. Rita Miernik dla 'Smutne synagogi’
I pewno nie było w tym nic nadzwyczajnego – wszak ciężko mówić o Żydach w oderwaniu od tego katastroficznego elementu. Jednak wyszłam stamtąd zmiażdżona, przełknięta i wypluta.
Druga część wystawy obejmowała losy żydowskiej ludności w Polsce – raczej po II wojnie światowej. Pokazywano mogiły, opisywano zbrodnie. Było to traumatyczne – jak to niedostatecznie i trywialnie brzmi w obliczu tego, do czego dochodziło w naszym kraju.
Niemniej zainteresowała mnie szczególnie kwestia zacierania żydowskości. Żydzi zbudowali podwaliny tego, jak wyglądają w dużej mierze dziś – małe i duże – miasta. Ich wkład w budowanie tego kraju był nieoceniony. W ramach wdzięczności, w pięknych i o dziwo znakomicie zachowanych budynkach, dziś możecie znaleźć jakiś sklep z duperelami, salon RTV, meble na zamówienie, zakład geodezyjny czy usługi fryzjerskie. Bez żadnego respektu dla historycznego bagażu tych miejsc. Bez żadnego ładu i porządku, bez żadnych wytycznych dla zagospodarowania tych miejsc, bez żadnego estetycznego minimum – ot dziki, galopujący kapitalizm w najgorszym wydaniu.
Na zdjęciu żydowska, tradycyjna mykwa (łaźnia), która służyła do rytualnego oczyszczania – kobiet po menstruacji czy połogu; mężczyzn przed niektórymi świętami judaizmu, np.: Jom Kipur. Budynek powstał prawdopodobnie w XIX wieku. Jest piękny i w znakomitym stanie.