Synagoga w Starym Sączu
Dziś wyjątkowo nie opowiem szerzej o społeczności żydowskiej, a o przemianie człowieczej, która wielokrotnie pojawiała się w przekazach dotyczących wojny.
Słońce było w zenicie, kiedy Franek postawił stopę po raz pierwszy na sądeckiej ziemi. Ten dziewiętnastolatek, który uczył się na ślusarza, do Starego Sącza przybył w roku 1918. Wywodził się z rodziny niemieckiej, choć urodził się w czeskich Teplicach, niedaleko Wałbrzycha. Szybko się zaaklimatyzował. Zaangażował się w działalność w różnych, lokalnych organizacjach: pradziadku dzisiejszego ZHP, czyli Sokole; ponadto przynależał do formacji Strzelec i związał się z Bratnią Pomocą Pracowników Kolejowych. W Starym Sączu dobrze się żyło – spokojnie i nie za szybko – wszak to niewielkie miasto. W 1926 roku otrzymał polskie obywatelstwo i postanowił zapuścić tu korzenie.
Kilka przecznic od jego domu mieszkała Maria. Franek od razu stracił dla niej głowę. Długo musiał chodzić i zalecać się do niej, ale opłacało się – w końcu oddała mu swoją rękę. Przypieczętowali swoją miłość radosną uroczystością zaślubin. Zaczęli radośnie wybiegać w przyszłość, snując fantazje o swoich potomkach i planach na życie.
A potem przyszła wojna. Gdy Furher rozpoczął swój krwawy marsz przez Polskę, już w pierwszych dniach września Franek rzucił w niepamięć swoją polskość – może ze strachu, a może zwęszywszy okazję awansu społecznego, przybrał pozę oddanego obywatela niemieckiego i wielkiego entuzjasty Hitlera. Wojska Rzeszy ewakuowały go z miasta wraz z innymi obywatelami niemieckimi. Złapał fuchę tłumacza przy komendancie miasta i kurczowo się jej trzymał. Na tyle kurczowo, że bardzo szybko zyskał miano największego kata miejscowej ludności. Nie miało znaczenia, czy mordował swoich sąsiadów, czy nieznajomych – jego dawny przyjaciel Marian Kler nie mógł liczyć nawet na okruch litości, kiedy złapano go, podczas jednej z akcji. Jedynym, co się dla Franciszka liczyło, było wymordowanie jak największej liczby lokalnych Żydów.
Do jego uszu dotarła plotka, że po okolicy błąkają się 3 Żydówki. Postawił sobie za punkt honoru ich odnalezienie i zamordowanie. Trzeba przyznać mu jedno – w swoich postanowieniach był niezwykle skuteczny. Odnalazł kobiety i bez większych ceregieli przestrzelił ich głowy.
W 1942 roku utworzono w Starym Sączu getto i jeszcze w tym samym roku doszło do jego likwidacji. Franek nadzorował to przedsięwzięcie – pod jego okiem przewinęło się 1,5 tysiąca Żydów, których najpierw wywieziono do Nowego Sącza, a potem na śmierć, do Bełżca.
Kiedy pozycja III Rzeszy zaczęła podupadać, Franek uciekł ze Starego Sącza do Czech, a potem do Niemiec. Doskonale wiedział, co czeka go w Polsce. Przechytrzywszy polski wymiar sprawiedliwości, żył sobie kolejne 8 lat. Sprawiedliwość jednak go dopadła – w 1953 roku został aresztowany i skazany na karę śmierci. Zanim jednak sąd przybił młotkiem swoje ostatnie słowo, Franek znowu rozpaczliwie próbował ujść z życiem i pełen pasji, stanowczo wypierał się działalności w gestapo.
Synagoga w Starym Sączu powstała na początku wieku XX. Żydzi stanowili ok. 13% liczby mieszkańców Starego Sącza. Gdy synagoga straciła swoje pierwotne przeznaczenie, służyła do celów magazynowych – najpierw była miejscem składowania broni i artykułów militarnych, następnie rupieciarnią. Po wojnie stała się miejscem zamieszkania przedstawicieli mniejszości romskiej. Później funkcjonował tam zakład garncarski, a w jeszcze w latach 90 XX w. budynek służył lokalnej szkole zawodowej.
Własność synagogi powróciła do gminy żydowskiej, która zdecydowała się na jej sprzedaż. Została wpisana do rejestru zabytków.
1 Comment
Synagoga w Ożarowie - Smutne synagogi
8 lutego, 2022 at 6:19 pm[…] Synagoga w Starym Sączu […]