smutne synagogi

Synagoga w Nowym Sączu

Tętent wydobywający się spod końskich kopyt, stukających miarowo przez kolejne metry nowosądeckiej starówki, niósł się głucho w to upalne, letnie popołudnie. Nieznośny skwar wywołał powszechną niemoc, ulice były puste, a ludzie kryli się w domostwach, szukając choćby odrobiny cienia. Tylko zgraja żydowskich dzieciaków, pewnie z lokalnego klubu sportowego – Makkabi, leniwie kopała między sobą piłkę, choć znacznie mniej żwawo, niż zwykle.

Wzdłuż jednej z uliczek prowadzącej do rynku, po kocich łbach szła nieduża kobieta. Racka miała na imię; na drugie Hinda, choć niektórzy Hinda używali częściej. Po mężu miała nazywać się Spirowa, choć ciężko stwierdzić, czy w istocie tak było, bo w pamięci powszechnej, Racka zapisała się pod nazwiskiem Goldberg, a i męża ciężko zlokalizować w tej historycznej zawierusze.

Kobieta żwawym krokiem zmierzała do domu, gdzie czekali na nią nieduża Sara i jej brat. Gdy przekroczyła próg domu, rzuciła na stół ciężką siatkę warzyw i zabrała się do gotowania. Niedługo potem do domu wpadły dzieciaki, niosąc ze sobą rześki nastrój i dziecięcą beztroskę. O wojnie nikt wtedy nie myślał.

Przyszło kolejne lato i znowu żar lał się z nieba. Wojna stała się codziennością, także dla mieszkańców Nowego Sącza. Gdy na tarczy zegara wybił rok czterdziesty, Niemcy uformowali w Sączu getto. Było to getto otwarte, nie tak jak w innych miastach, gdzie całkowicie odgradzało się Żydów od świata aryjskiego. Mimo to przesiedlenia wprowadziły w mieście duży zamęt. Początkowo prośbą, potem groźbą mordobicia, a w końcu śmierci, okupant zwracał się do ludności żydowskiej, by osiedliła się w granicach wyznaczonego przez niego obszaru.

Racka przemierzała ulice getta. Znowu świeciło słońce, znowu tętent, znowu żydowskie dzieciaki z Makkabi uganiały się za piłką. Tylko nastroje jakby gęstniały, a stosunki polsko-żydowskie w mieście ochładzały się.

W końcu przyszedł rok 1942. Był kwiecień, w sumie to już prawie maj. Kwitły drzewa, słońce wyzierało zza chmury, dzieciaki z Makkabi już nie biegały, wycieńczone głodem, chorobami, a może wszystkim tym naraz. Spokojny dzień przerwał plan szaleńca.

Być może była to kwestia tego, że miejscowy kat z gestapo, Heinrich Hamman wstał lewą nogą, być może stał za tym jakiś, w jego wyobraźni – racjonalny powód – w getcie rozpoczęła się łapanka. Żydowska policja w strachu przed gniewem Hammana, widząc że zbliża się godzina wyznaczona przez niego do zakończenia akcji łapankowej, hurtem pojmowała wszystkich – jak popadnie. Pojmani i upodleni przez agresora ludzie, nie wiedzieli co z nimi będzie – czy spodziewać się wywózki, może więzienia, a może śmierci. Trafili do zakładu karnego przy ul. Pijarskiej, jednak nie do celi, a na dziedziniec budynku. Wokół sceny siedziały szykowne Niemki i mali potomkowie rasy panów. Hamman gromkim okrzykiem nakazał Żydom tańczyć ich ostatni taniec i weselił się przy tym, jak na najlepszej prywatce. Widok głodnych, przeżartych chorobami ciał ledwo kiwających się w rytm muzyki był żałosny i nierzeczywisty. Około trzeciej w nocy muzyka ucichła, a ciała poczęły kierować się w stronę cmentarza żydowskiego w Nowym Sączu.

Głuchą ciszę nocy przecięła seria wystrzałów, chrzęst łopat uderzających o podłoże i pusty dźwięk bezwładnie opadających do masowego grobu, ponad trzystu ciał. W powietrzu unosił się tylko krzyk Racki:

„nasza krew nie przyczyni się do wygrania wojny, ale spadnie na ich głowy i będzie pomszczona przez dzieci nasze”.

Nie wiadomo co stało się z Racką – jedni mówią, że Niemcy ją pobili, inni że zabili. Jedno jest pewne – tym heroicznym występkiem i zdaniem pełnym dumy, zapisała się na kartach Sącza, jako prawdziwa bohaterka.

Akcja kwietniowa była największą zbrodnią hitlerowską na ludności żydowskiej w historii Nowego Sączą. Getto zamieszkiwało ok. 400 osób, w akcji zginęło ich ponad 300.

Podopieczna Racki – Sara Melzer dziś jest już emerytowaną wykładowczynią oraz menadżerką kultury. Obecnie ma 94 lata i jest jedną z niewielu Sądecczan, którzy przeżyli okupację w mieście. Racka była jej ciotką. Melzer wydała książkę „Krzyk Hindy”, która dokumentuje losy Racki.

Synagoga ze zdjęcia powstała w I połowie XVIII wieku. W trakcie wojny został zdewastowana i zamieniona na magazyn mienia, które hitlerowcy zrabowali Żydom. Po wojnie również służyła za magazyn. Później stworzono w niej galerię sztuki. W 2015 roku własność przeszła w ręce Gminy Wyznaniowej w Krakowie, a w 2017 roku przywrócono funkcję religijną Synagodze. Od tamtej pory nie jest już udostępniana do zwiedzania.

Żydzi stanowili ok. 1/3 mieszkańców Nowego Sącza.

 

Leave a Reply